poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Rozdział 3 Nocna akcja

Ian

Próbowałem zasnąć, ale nie mogłem. Na domiar złego zaczęłam zastanawiać się nad swoim życiem. Trochę późną, heh? Urodziłem się i wychowałem w Troście. Moja rodzina nie należała do najbogatszych, ale nie miałem źle. Chodziłem do szkoły, nauczyłem się czytać, pisać i liczyć. Wiele członków Straży Granicznej mówiło jednak zarówno mnie jak i moim rodzicom, iż nadaję się na żołnierza. Od dziecka byłem dość szybki, zwinny i miałem nie najgorszy instynkt. Nie chciałem jednak nim zostać. Wydawało mi się, że nie ma to sensu i bardziej przydam się zostając tutaj i pomagając rodzicom. Niestety kiedy miałem piętnaście lat mama zachorowała i zmarła.
 Po tym wydarzeniu ojciec zamknął się w sobie. Praktycznie nie rozmawialiśmy. Nie miałem z kim podzielić się swoim bólem. Moi przyjaciele nie potrafili mnie zrozumieć. Mówili niby, że mi współczują, ale chcieli jak najszybciej zmienić temat. Płakałem w duchu, a po moich policzkach płynęły niewidzialne łzy, materialne tylko w nocy. Samotność to rzecz najgorsza. Pewnego wieczoru, gdy ponownie próbowałem nawiązać kontakt z ojcem, on z spokojem i jakoś dziwną pustką w oczach powiedział, abym został żołnierzem. Moje słowa sprzeciwu nic nie dały. Ojciec wykrzyknął mi w twarz, że tak będzie najlepiej dla wszystkich. W jego słowach słyszałem jakby mnie nienawidził. Nie... To było jego cierpienie, gdy patrzył na mnie, jedyne co zostało po mamie. Zgodziłem się, nie chciałem być dla niego ciężarem. Trening trwał trzy lata. Nie mogę powiedzieć, że było łatwo, ale radziłem sobie. Ostatecznie byłem uplasowany w pierwszej dziesiątce i mogłem dołączyć do żandarmerii. Wszyscy  moi znajomy z akademii zostali przydzieleni gdzie indziej. Cześć dostała się do pierwszej dziesiątki, inni zostali przydzieleni do Straży Granicznej. Tylko jedna osoba z moich bliższych znajomych jest w tej chwili w najbardziej niebezpiecznym z korpusów.
Nigdy nie chciałem dołączyć do zwiadowców. Oddają oni życie walcząc na zewnątrz muru z tytanami, ale tak naprawdę nic tym jeszcze nie osiągnęli. Słyszałem o ich sile, ale dlaczego marnują ją w taki sposób? Nie mogą skupić się na ochronie ludności wewnątrz murów? Zadaniem żołnierza jest chronienie niewinnych ludzi, a nie oddawanie życia bezsensownie. Myślałem, że wybór żandarmerii, oddziałowi służącemu królowi to najlepsze wyjście, ale... Nie to sobie wyobrażałem. Jedynym kompetentnym żołnierzem ze wszystkich, których dotąd spotkałem, jest pan Neath.  Aura dookoła niego jest całkowicie inna. Dodatkowo wkłada w swoją pracę serce... Jeśli będzie to możliwe, to chciałbym dołączyć do jego oddziału. Moje przemyślenia przerwał hałas. Świadomy stanu  moich współtowarzyszy postanowiłem to sprawdzić.


Levi


Akcja miała zacząć się wieczorem po otrzymaniu informacji o miejscu chwilowego postoju oddziału żandarmerii. Zgodnie z planem mieliśmy wejść i wyjść szybko i niepostrzeżenie. Zabieramy tylko sprzęt i wiejemy. Nie zamierzam dawać żandarmerii więcej wskazówek odnośnie miejsca naszego pobytu. Nie ważne jak beznadziejni są, ale mam przeczucie, że coś złego się stanie. Cholera, nie mogę się teraz rozmyślać, to zbyt niebezpieczne. Rozejrzałem się wokół, Isabel i Farlan byli na swoich miejscach, a żandarmeria wydawała się już całkiem podpita, nawet jak spowodujemy mały hałas, to tego nie zauważą.
Razem z Isabel pilnowaliśmy, aby nikt nie podchodził, a Farlan bawił się z zamkiem od okna.
- Co tak długo?- zapytałem wreszcie zdenerwowany.
- Nie chce się otworzyć,  coś się chyba zacięło!- nie było lepszej chwili, aby wszystko się zawaliło? Nie mamy czasu!
- Odsuń się!- krzyknąłem raczej nie po cichu i bez chwili zwłoki wykopałem tę okno z zawiasów. Hałasu nie dałoby się nie zauważyć. Nawet takie cieniasy wyczują, że coś jest nie tak - Uciekajcie beze mnie, zaraz wrócę! Bez pytań i w nogi!!- Isabel miała już zaprotestować, ale Farlan pociągnął ją za sobą. Teraz wszystko w moich rękach. Zszedłem na dół i zacząłem w pośpiechu przeszukiwać ekwipunek policji. Znalazłem. Szybko założyłem jeden z nich, wziąłem do tego zestaw mieczy i zapakowałem dwa inne do worka. Nagle usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Nadchodzą!!! Wyrzucam worek przez zniszczone okno i wychodzę za nim. Ktoś krzyczy. Odwracam się i widzę żandarma celującego we mnie bronią! Reaguję szybko, uruchamiam sprzęt, łapie worek i znikam. Ktoś próbuje mnie gonić, ale nie daje rady. Jestem dużo lepszy od nich wszystkich razem wziętych. Zaskoczeni to mało powiedziane. Ostatnie, co z ich strony usłyszałem, to przekleństwa pod moim adresem. 
Sprzęt trójwymiarowy to tylko preludium prawdziwej wolności z jakiej cieszą się zwiadowcy. Jednak nawet ta odrobina potrafi zmienić spojrzenie na świat, oderwać się od tego śmietnika jakim było podziemie. Powoli zbliżałem się do naszej bazy, musiałem więc zejść na ziemię, tak dla pewności. Kaptur zasłaniał mi twarz, a latarnie podziemne nie świeciły za mocno. Po cichutku jak cień przekradałem się z kąta w kąt. Tak jak mówił Farlan, wielu domyśla się mojej winy i lepiej na jakiś czas nie pokazywać się. Nie mówię o chowaniu się, to wykluczone. Unikam zwyczajnie kłopotów. Patrząc na godzinę i dzień jest dziś pełnia księżyca... Jak wiele gwiazd jest widocznych? Może żadna? Stąd nigdy ich ponownie nie zobaczę, nie ma się co wahać.  Mam jeszcze wiele do zrobienia.


Neath

Po zebraniu wszystkich potrzebnych mi informacji wróciłem do naszego noclegu i zastałem nie tylko spodziewany nieporządek, ale również zniszczone okno i parę innych rzeczy. Jak dobrze musieli się bawić, aby zrobić takie zniszczenia? Nie było mnie na kolacji, mam nadzieję , że kucharz nie poszedł jeszcze do domu. Nagle podchodzi Ian i mi salutuje.
- Możecie spocząć, żołnierzu. Widzę, że całkiem nieźle sobie pobalowa liście kiedy mnie nie było- nie potwierdził tego, co powiedziałem. Wyglądał na zawiedzionego.
- Sir, zostaliśmy zaatakowani przez jakiegoś nieznanego bandytę, który ukradł nam sprzęt trójwymiarowy sztuki trzy i przy użyciu jednego uciekł- uciekł na sprzęcie? Bez poprzedniego treningu bez względu na talent nie jest możliwe uciec żandarmerii, nawet jak nie mamy doświadczenia.
- Starałem się go zatrzymać, ale uniknął mojego strzału w jego nogę i zaczął uciekać- dlaczego strzelał w nogę, a nie w głowę? Mógłby go trafić w na przykład tą cholerną kończynę, bo przecież zrobił unik, a tak trzeba się będzie z nim użerać- Zaczęliśmy gonić go na naszym sprzęcie, ale był od nas szybszy, zwinniejszy i zwyczajnie dużo lepszy...- w rym momencie spuścił głowę w dół. Nie dziwię mu się, jakiś bandzior okazał się lepszy od wytrenowanych żołnierzy i to żandarmerii. Rozumiem, że wstydzi się takiego rezultatu, ale...
- Nie patrz tak, to było zaplanowane- podniósł zdziwiony swoją głowę- Wiemy, gdzie jest ich kryjówka, a wiedząc iż jest profesjonalistą, powrót do bazy zajmie mu dłużej. Zwyczajnie pójdzie okrężną drogo- nie wszystko z tego było kłamstwem, planu żadnego jednak nie było...- To ta sama osoba, która przyczyniła się do śmierci Sawney'a.
- Skąd pan to wie?- jego oczy wyrażały podziw i zdumienie. Gdyby znał sposób przeze mnie użyty jego podejście by się zmieniło. Na szczęście trupy nie gadają.
- Nie pytaj. Chodź już, należy przygotować się do drugiej fazy naszego planu, znajdziemy i zaprowadzimy przed sąd tego bandytę!- jeżeli plotki są prawdziwe, to mamy kłopoty. Nie możemy stać bezsilnie, lecz ta opcja może być jeszcze gorsza. Jeśli nie ukradłby sprzętu, to bym go nie ścigał, ale teraz to niemożliwe. Może kieruję nim chęć wyjścia na powierzchnię? Niedługo jak wszystko się uda, będę miał dużo czasu na pytania.

 Levi

            Drzwi do jednego z niewielu czystych domów były tuż przede mną, delikatnie, bez szelestów otworzyłem je i ku mojemu zdziwieniu prosto w moją głowę był skierowany pistolet. W miejscu, w którym spodziewałem się zobaczyć Isabel stał żandarm.


            I oto rozdział 3! Jeszcze nigdy nie zaszłam tak daleko :P Dziękuję ci Haniu za poganianie, bo to pomaga :) Akcja idzie do przodu, może trochę za szybko, ale o tym się dopiero przekonamy. Do następnego. Pozdrawiam <3


4 komentarze:

  1. Pisia krew.
    Kelly: Żandarmeria phhhhhhhhheeee! A pies wam mordy lizał.
    Plan się popsuł i tylko przyspieszył nieuniknione no żesz kurde. :(
    Czekam na kolejny. Wiesz, że to nieładnie przerywać w takim momencie?
    Ryuga: Ciekawe od kogo się tego nsuczyła.
    Ja: Od polsatu.
    Podsumowując rozdział super, a motywawać cie fo działania nie zamierzam zaprzestawać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Levi: Kelly heh? Masz ciekawe podejście, dałaś mi powód, abym cię zapamiętał na kilka godzin
      Ja: Wiesz, że czasami jesteś wredny?
      Levi: Życie jest takie.

      Ciekawe pytanie, Ryuga. Otóż ci odpowiem: Polsat jest również winowajcą, bo przerywa mi filmy, ale to przede wszystkim opowiadania, mangi i anime. I Hania też kiedyś tak zrobiła :P

      Dzięki ci za pilnowanie, postaram nie zawieść :D

      Usuń
  2. Za punkt honoru wzięłam sobie przeczytanie wszystkich notek do końca niedzieli. Więc prawdopodobnie podpiszę jeszcze pod kilkoma.
    Zatem uciekają hmm? A tu zonk bo w domu już czekają żandarmi. Wiesz co lepsze? Przebrnęłam przez tą notkę w okamgnieniu, a mimo tego że totalnie fabuły nie znam i tak wszystko zaczaiłam. Tak tu chylę czoła ponieważ zdołałaś przekazać mi coś z powodzeniem o czym nie słyszałam. No ok SnK słyszałam tylko że Levi, Eren i Tytani a na tym koniec. Hahah teraz zapewne gdybym za anime się wzięła to kojarzyłabym je z tobą hahah

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Erena nie ma,więc nie będzie tak skomplikowane. Na razie żaden tytan cię nie zmartwi, szczerze nie chce na razie o nich pisać, wraz z rozwojem fabuły się pokażą, ale nie chce się na nich koncentrować.
      I dobrze, tak powinno być, że brak obejrzenia anime czy mangi nie oznacza , że czytelnik się nie odnajdzie :D Jeden z celów osiągnięty :)
      Ze mną byś skojarzyła? Jak fajnie! Naprawdę się cieszę, że na razie się podoba <3

      Usuń