Levi
Miałem kilka sekund na unikniecie strzału. Niestety nie
udało mi się to w pełni i zostałem draśnięty w lewe ramię. To był ten sam
żołnierz, co wcześniej, ale tym razem prawie trafił. Lepiej nie dać mu szansy
na trzeci strzał. Ważniejsze jest to, iż nie wiem, gdzie są Farlan i Isabel.
Zostali złapani, a może uciekli? Mam nadzieję, że to drugie. Zanim się jednak
obejrzałem z kilku zaułków wypadła żandarmeria... Ta sytuacja mi coś przypomina,
a dokładniej to konfrontacje z Kennym... Cholera, mogło być lepiej . Na
szczęście ci tutaj muszą korzystać z mieczy na sprzęcie trójwymiarowym, co
praktycznie daję mi zwycięstwo. Nie żebym miał przegrać w innej sytuacji.
Zręcznie unikam ataku jednego z nich z lewej strony i w
czasie wymijania unieszkodliwiam poprzez przecięcie mięśni nóg. Nie będzie mógł
przez długi czas chodzić, a co dopiero walczyć. Ten sam los spotyka kolejnych
żandarmów. Są wobec mnie bezsilni. Z łatwością blokuję jednego z nich, biję
drugiego i tnę trzeciego. Z boku wygląda to jak taniec ostrzy, każdy ruch kończy się sukcesem i ci, którzy nie nadążają,
kończą w objęciach śmierci. Nie będę udawał, że jestem z tego zadowolony, ale
muszę uciec i ich znaleźć. Wszystko jest jakby w spowolnionym tempie. Każde
ciecie, każdy atak, każdy unik... Czuję je. Kolejny żołnierz strzela, odbijam
kulę mieczem i trafia ona strzelca w głowę. Chłopak był jeszcze młody, w oczach
miał łzy. Bał się i miał czego. Mimo to nie zawahałem się, zabiłem go, mimo że
nie chciałem...
Kolejni stanęli mi
na drodze. To byli zwiadowcy z Erwinem na czele! Nie chce ich zabić. Dosyć tego
. Rozbiłem już wcześniej ich formacje z tyłu i miałem wystarczającą czasu na
ucieczkę. Zaczynam manewrować, unikam strzałów, odbijam się od komina, od
ściany budynku i od murku. Nie zatrzymuję się. Zwiadowcy się jednak nie poddają.
Na szczęście znam ich formacje. Obędzie
się bez zbędnych ofiar. Kilka uników, unieruchomienie odpowiedniego z nich i
formacja ma dziurę. Przechodzę przez nią, uciekam im. Omijam kolejne budynki,
ludzi i stragany. Przechodzę przez kolejne zaułki. Jeszcze parę manewrów i
odwracam się do góry nogami. Patrzę, co się dzieje za mną. Zgubiłem ich. Chyba.
Teraz wystarczy, że znajdę Farlana i Isabel. Niestety moja radość jest
przedwczesna.
Słyszę hałas,
odwracam się i widzę, nie widzę... Słyszę głos z daleka:
-Miło mi cię
poznać, naprawdę jesteś niesamowity, ale chyba czegoś nie przewidziałeś...
Neath
Po wypowiedzeniu tych słów mogłem liczyć tylko na to, że
dba o swoich towarzyszy. Nikt z nas... Nie, w żandarmerii, a może i we
wszystkich korpusach nie jest tak silny. Może kapitan Ackerman dałby mu radę,
ale jak teraz ucieknie, to koniec.
- O czym ty do
cholery mówisz?- to pierwszy raz, gdy słyszę jego głos. Można w nim wyczuć
siłę... Naprawdę chce go złamać!
- Mamy twoich
przyjaciół- złodziei. Oczywiście jeśli się mylę , to ich głowy wylądują za
chwilę pod twoimi stopami- nie powiem, że nie czerpałem z tego radości.
Cholernie mnie to cieszyło. Właśnie jego brak odpowiedzi potwierdził, że mimo
swojej siły nie jest wstanie wygrać. Jednak naszą szale przechyliła głośna
wypowiedź jednej z dwójki pochwyconych!
- Uciekaj,
bracholu, nie martw się o nas i WIEJ!!!- nie mogłem prosić o więcej, mina tego
drugiego tylko upewniła mnie co do zgodności.
Nagle stało się coś, czego mimo wszystko się nie
spodziewałem. Wyszedł on naprzeciwko nas z wysoko uniesioną głową. Tak naprawdę to był pierwszy raz, kiedy go
widziałem. Młody, dość niski o kruczoczarnych włosach w całkiem niezłych
ubraniach ( widać, że złodziej) z przerażającym spojrzeniem. Taki był nas
oprawca, nawet po poddaniu jego wzrok nie złagodniał, a wręcz był jeszcze
bardziej intensywny. Prawdopodobnie w tej chwili wymyślał swoją zemstę. Nasi
przystawiali spluwy do głów jego przyjaciół, dla których się poddał. Nic na
nich nie mamy, więc zostaną aresztowani
za kradzieże, tak prowizorycznie. Jego czeka inny los. Obserwowałem jak
moi ludzie ze strachem w oczach go rozbrajają i zakuwają w kajdany. Nie powiem,
to na pewną będzie dobrze świadczyć o Żandarmerii. Złapaliśmy mimo wszystko
jednego z największych i najsilniejszych złodziei w podziemnym świecie.
*
Yuki
Zawsze chciałam być zwiadowcą tak jak mój tata, Isao
Okazaka. Niestety zginął, kiedy miałam rok. Został pożarty przez tę potwory,
tytany. Praktycznie go nie pamiętam , ale ten pociąg do zobaczenia zewnętrznego
świata został mi przekazany w genach. Podobno moja babcia też była zwiadowcą.
To już rodzinne.
Moja mama, Kyoko, przez całe życie starała się wybić mi
to z głowy, ale jej się nie udało. Był jednak jeden warunek: Na trening pójdę
dopiero jak skończę lat szesnaście. Usprawiedliwiała się tym, że chce spędzić
ze mną trochę więcej czasu. Znałam jej cierpienie, chciała abym była przy niej.
Tęskniła za tato, ale nigdy nie wypomniała mu, nawet w złości, że zginął w taki
sposób. Nie gniewała się za to, że był zwiadowcą. Zawsze go wspierała.
Mama sama w sobie była okolicznym lekarzem. Podobno
kiedyś mieszkała w murze Sina. Zostawiła jednak rodzinny dom i jego bogactwa
dla taty. Dziadek nigdy jej tego nie
wybaczył. Miała wyjść za jakiegoś arystokratę, ale miłość była dla niej
ważniejsza niż wszystko inne. Wybrała biedniejsze i znacznie skromniejsze
życie. Nigdy nie marudziła. Tylko raz widziałam, aby płakała. Było to kiedy
skończyłam szkolenie i oznajmiłam, że od dziś jestem w zwiadowcach. Z jej ust
usłyszałam tylko, że jestem taka jak ojciec. Po chwili przytuliła mnie i nie
puściła przez pewien czas.
W tej chwili jestem w oddziale Erwina Smith'a. On nie
jest zwykłym człowiekiem. Ma niesamowite zdolności przywódcze i potrafi
przewidzieć więcej niż inni. Jest też świetnie wyszkolony i świetnie posługuję
się manewrem. Inny z moich kolegów z drużyny jest Mike Zacharius, zastępca
dowódcy. Ma niesamowite zmysły, w szczególności węch. Można powiedzieć, że jest
jednym z lepszych w korpusie. Ostatni z bardziej znanych mi towarzyszy to
Andrew Jackson. Jest całkiem niezły w walce mieczem, ale ma małe problemy z
sprzętem trójwymiarowym. Znam go, bo byliśmy razem w korpusie treningowym.
Szczerze, jest to powierzchowna znajomość. Resztę dopiero będę poznawać i
szczerze nie pamiętam nawet ich wszystkich imion. To trochę żałosne, ale mam
słabo pamięć do imion. Nigdy jednak nie zapominam twarzy.
Nikt z moich
znajomych tu nie dołączył. Zdanie Ian'a znałam już dawno i często się z nim
sprzeczałam, aby przestał źle mówić o zawiadowcach. Nie potrafił mnie
zrozumieć. Anabel za to zawsze wspierała
mnie wspierała we wszystkim, ale za bardzo bała się pójść w moje ślady.
Pochodziła z Shinganshiny i często widziała powracających żołnierzy. Nie
chciała tak skończyć. Nikogo nie będę namawiać, to tylko moja decyzja, a taką
trzeba podjąć samemu. Reszta z moich znajomych albo mnie lubiła, albo
ignorowała. No był jeszcze Marco... ( wiadomość od autorki: to nie TEN Marco )
Pewnie już o mnie nie pamięta. Większość dziewczyn, które spotkał, zakochały
się w nim bez wzajemności i później cierpiały z tego powodu. Cześć zniosła to
dość dobrze i szybko się podniosła. Inni wpadali w depresję. Ja należałam do grupy
drugiej, jak matka kiedyś cierpię z miłości. Na szczęście w czasie mojego
ostatniego spotkania gdy mama przestała mnie trzymać w uścisku zapytałam o
radę. Zaśmiała się serdecznie i powiedziała, że nie ma. Trzeba odchorować. I
odchorowałam. Zostałam z postanowieniem, że już nigdy się nie zakocham.
Tak mniej więcej wyglądało moje życie jako zwykłego
człowieka, który aspiruję do bycia żołnierza. Teraz będzie to życie zwiadowcy.
Pełne niebezpieczeństw i prawdopodobnie skończy się moją szybką śmiercią, ale
nie żałuję. Mimo wszystko zobaczę świat za murami tak jak tata.
Ogólnie to w tej
chwili siedzę w miejscu zebrań mojego oddziału. Jak zawsze przyszłam wcześniej.
Za to mój dowódca przyszedł na czas. Mogłabym nawet stwierdzić, że był dokładny
co do sekundy. Przerażające poczucie czasu, otoczenia i ludzi. Z nim wszedł
Mike. Nie był uśmiechnięty, co mnie nie zdziwiło. Po ich minach twierdzę, że
coś się stało. Po chwili wszedł zziajany Andrew i reszta drużyny. Musiał
zapomnieć o spotkaniu, to takie typowe. Erwin się uśmiechnął i zaczął swoją
przemowę:
- Miło, że
wszyscy tu jesteście. Przejdźmy więc do rzeczy- to takie typowe z jego strony,
wszystko bez owijania w bawełnę, a najważniejszych rzeczy i tak nie powie-
Żandarmeria złapała jakiegoś bandytę. Podobno jego umiejętności są wybitne-
skoro tak, to dlaczego żandarmeria go złapała?- Zabił wielu i zranił jeszcze
więcej. Poddał się po dowiedzeniu o złapaniu jego towarzyszy. Podobno był
świetny w używaniu 3DG. Jeśli wierzyć świadkom był lepszy nawet od naszych weteranów.
Dowódca Keith postanowił walczyć o jego przyłączenie się do Zwiadowców- jakiś
złodziej w tym korpusie? Co to za pomysły? Czy oni już całkiem oszaleli!?-
Zgadzam się z jego opinią, jako jeden z niewielu zwiadowców zostałem wezwany z
wsparciem, ale zanim cokolwiek zrobiliśmy, on uciekł. Dopiero później się
poddał. Jego umiejętności przydadzą się w walce z tytanami- Nie mogę w to
uwierzyć... Oby nie skończyło się na tym, że Ian miał rację...- Zapomniałem
dodać, że żandarmeria również go chce i ma do tego pierwszeństwo ze względu na
to, że go złapali. Wiem też, że może wam się to nie podobać, ale ta decyzja
jest podjęta tylko dla dobra ludzkości. Dziękuję, to wszystko, możecie się
rozejść.
Po usłyszeniu tych słów wszyscy zasalutowaliśmy, a Erwin
z Mike opuścili pokój. Nigdy nie wiem, co oni tak naprawdę myślą. Dodatkową ta
sprawa z tym bandytą... Jest całkiem popularny, czyż nie? Zabił lub zranił paru
żandarmów, więc jak wpadnie w ręce żandarmerii, to długo nie pożyjesz. Zakładamy więc, że przeżyje do procesu, co?
Nie jestem tego taka pewna.
Rozdział numer cztery już za nami, miło było, ale się skończyło. Levi ma o co mieć do mnie za złe, ale nie może się odezwać, bo jest w więzieniu.
Przy okazji mamy ( my znaczy fani SnK) taki dylemat, że zgodnie z ostatnim chapterem mangi naszym bohaterom nie idzie za dobrze. Nie będę spoilerować za dużo, ale fani Erwina mogą zacząć się martwić. Ja drżę o Levi'ego... ALE już nic więcej nie powiem. A i postanowiłam próbować dodawać rozdziały co sobota. Dam z siebie wszystko w tej sprawie!!! To tyle na dzisiaj, ja się żegnam i do zobaczenia :D
I ogólnie to wiem, ze słabo pisze opisy walk, proszę was o wybaczenie i postaram się poprawić przez doświadczenie, wytrzymajcie to, ok?
Co sobota powiadasz. Dobrze będę czekać.
OdpowiedzUsuńKelly: No i wytopa... Ten moment gdy jedyną twoją słabością okazują się być ludzie. Ale jestem pewna, że to jakoś ogarniesz . Część Yuki. Osobiście uważam, że bycie zwiadowcą to samobójstwo, ale to twoje marzenie i twoje życie chcesz je sobie zmarnować to proszę bardzo. Chociaż wizja używania sprzętu do trójwymiarowego manewru jest bardzo kusząca.
Ryuga: Ale jak nie dostaniesz się do najlepszej 10, a do Zwiadowców nie chcesz to zostaje ci Żandarmeria...
Kelly: Niech ich szlak. Poza tym wątpisz w to, że będę najlepsza?
Ryuga: Jestem pewny, że na pierwszej lekcji obsługi tych sznurków zaczeła byś się na nich bujać jak na chuśtawce.
Kelly: *oburzona* To jest ....prawda.
Ps. Przepraszam że z takim opóźnieniem komentuje
Nie martw się Kelly, mnie też raczej by za dobrze nie poszło, ale na pewno byłoby fajnie i...
OdpowiedzUsuńYuki: Po pierwsze to zostałam zwiadowcą, bo chciałam. Po drugie nie boję się! Nie zmarnuję swojego życia, mam zamiar zobaczyć świat na zewnątrz. To moje marzenie, cel i nie wycofam się. I tak, trójwymiarowy sprzęt jest świetny. Dla twojej wiadomości byłam w pierwszej dziesiątce.
Levi: To nie znaczy, że przeżyjesz, wiesz? Lepsi i bardziej doświadczeni żołnierze umierali.
Yuki: Zamknij się, nie jesteś nawet w zwiadowcach skąd więc możesz to wiedzieć?
Levi: Możesz do niej mówić, a oni i tak nie słuchają, zupełnie jak Eren.
Yuki: O jakim ty znowu Erenie mówisz? W ogóle to powinieneś być w więzieniu!
Levi: Słabe macie tę więzienia i strażników też. Jakby co, to żyją.
Yuki: Co to ma być! Autorką, co ty sobie myślisz!? Jak kogoś zamykasz, to na dobre!
Ja: Wybacz, ale Levi'ego nie potrafię ot tak zamknąć przy okazji fajnie się kłócicie :D
Levi: Jesteś chora, wiesz o tym?
Ja: Już tak <3
Dziękuję za komentarz i spróbuję wyrobić się do soboty. Pozdrawiam <3
Jest wtorek, a rozdziału jak niebyło tak nie ma. :(
OdpowiedzUsuń..................
Usuń..................
..................
Trochę zaczęłam oglądać nowe anime lub raczej obejrzałam, Owari no Seraph oba sezony i Fate/ stay night ultimated blade works też dwa i tak jakoś...
Mogę tylko przeprosić T.T Rozdział w części już napisany, ale z powyższych powodów nie dokończony...
Nie powinnam niczego obiecywać, zawsze wtedy coś się psuje :(
Do piątku dokończę!
I wszystko jasne. Brak rozdziału z powodu nowej animy da się wybaczyć, ale pamiętaj ja chcę wiedzieć co dalej.
UsuńZaliczyłam go! Nieważne jak to brzmi! Dobra dobra droga autorko i tak nikogo nie uśmiercisz bo byłoby to okrutne - chyba, że czai się gdzieś w tobie iście aizenowska (kocham tą kreaturę!) natura, ale skoro widziałam jakieś wspomnienie Yuki o nieszczęśliwej miłości mogę uznać że należysz do tych które kończą w ekhm...dyplomatyczny sposób. Oby!
OdpowiedzUsuńTe notki są za krótkie...zdecydowanie! Widzisz zaczynam czytać...wciąga mnie a póxniej nagle patrzę i bach! Skończone. Nie wiem czy mam się obrazić czy co haha
Aizen- przerażająca dla mnie i ulubiona postać mej siostry, prawie się załamała jak stał się poczwarką... Dobra, nieważne. I tak, lekko się czai, istnieje w mojej podświadomości jako jedna z najbardziej skutecznych w niszczeniu i zwodzeniu wroga postaci, ale to temat na kiedy indziej :) Tak,to miało pokazać, że też jest człowiekiem i ma uczucia - proste zadanie, ale ważne :D
OdpowiedzUsuńZa krótkie... Ok, biorę uwagę do serca i postaram się naprawić :) Nie obrażaj się, to jest zemsta za wszystkie odcinki, które oglądałam i skończyły się w takim momencie ( mangę też to dotyczy ) Nie na tobie, lecz świecie!
nie ma obrazka w tle! No teraz to ja widzę co ja czytam i co ja pisam haha! dodaj proszę obserwatorów cożeby mi wyskakiwało kiedy coś dodasz :P Aizen! Uwielbiam. Kocham wszystkich chamów, prostaków, wredne kreatury, badassów i generalnie najwieksze mendy. Cholercia mam tyle ukochanych postaci, że aż się boję o status Qvo Byakuyi! To byłoby przerażające! Albowiem to moje najwieksze love! Tak jak twoim jest akashi tak moim Bya-kun. O Akashim opowiadania praktycznie na bieżąco prowadzonego i dobrego na bloggerze nie znajdziesz bo ino Yaoi same a jak sb wyobrażam takiego Seijuro to mi się rzygać chce! Przecież to byłoby poniżenie dla niego samego i rodziny! Nigdy by czegoś takiego nie zrobił. z resztą on już jest poszkodowany wystarczjąco zey go jeszcze homoseksualizmem karać no i najważniejsze! wszedzie wypisany jest ulubiony typ DZIEWCZYNY!
Usuńo Byakuyi żadnego bloga nie widziałam i zobaczyć raczej nie chcę! To samo samo yaoi pewnie, i to albo Ichigo - tu Megan bełtła- albo yaoi z Renjim - tu Meg dostała sraczki z nienawiści...smiertejnej totalnej sraczki. Dlatego ja mówię out kiedy słyszę blog o Byakuyi. W sumie...chciałabym założyć ale prowadzę obecnie dwa to bezsensu pisać trzeciego. Muszę się skupić na tym co robię teraz. Ale Bya-kun kuźwa...taki potencja...ł tak potencjał definitywnie! I dać mu zabawną, wysoką, cycatą ślicznotkę ktoa nie potrafi utrzymac języka za zebami, wiecznie cheleje i pochodzi z pro arystokratycznego rodu. Tak kogoś takiego widze przy nim. Nie hisanke co to nawet kregoslupa nie miala i musiala spac w...OSOBYM POKOJU! Ja bym nigdy nie zasnela gdybym miala takiego husbanda i nie spala z nim w jednym wyrze!!!
No way!
Po pierwsze: Nie czytam yaoi, nie wyobrażam sobie tego, nawet nie chce o tym słyszeć, ale nie będę też nikomu niczego wyrzucać, to podstawowa zasada mojego istnienia: Dopóki przy mnie nie obrażasz tak mojej ukochanej postaci, to ci wybaczę :)
UsuńUlubione postacie, animowani meszowi itd. Znam to, oglądasz nowe anime, poznajesz nowego, zakochujesz się i masz problem, bo jest ich za dużo ^.^ A blogów o Byakuyi gdy ich tak zaciekle szukałam nie było :/ Jak kiedyś założysz takiego bloga, to mnie ostrzeż, będę pierwszą czytelniczką, może trochę szaloną, ale jednak <3 aakashi'ego nikomu nie oddam, a tym bardziej jakiemuś facetowi, prędzej wypruję im flaki, a aż tak ze mną nie jest źle ^^
Po drugie: Tak się rozpisałam przy pierwszym, że zapisałam też to, co miało być w drugim xD