Levi
Nagle poczułem jakby ktoś polał mnie wodą. Nie chciałem
jednak otworzyć oczu. Byłem na to zbyt zmęczony. Po chwili pojawił się ból w
okolicach twarzy. Nie był ogromny, nie było żadnych przeszkód, abym go
wytrzymał. Jak na złość zaczął się jednak powtarzać w różnych częściach mojego
ciała. Najpierw na plecach, potem w miejscu występowania nerek i wątroby. Komuś
naprawdę zależy, abym się obudził.
Wracając do
tematu, to wpadłem w kłopoty. Ciekawe czemu jeszcze żyję? Żandarmeria to banda
tchórzy, ale umie kopać leżącego. To im wychodzi najlepiej. Tymczasem wydaję mi
się, że się nie starają... Pewnie mają za zadanie mnie zmiękczyć zanim
przyjdzie ktoś na przesłuchanie. Jakoś im się to nie udało. Nawet w mojej celi
pili alkohol i zasnęli po zaledwie kilku godzinach. Przez nich i ja się
zdrzemnąłem. Dopóki nie dowiem się, gdzie trzymają Isabel i Farlana, nie
ucieknę. Nie jest to możliwe bez rozmowy z nimi niestety. Postanowiłem w tym
wypadku łaskawie otworzyć oczy i spojrzeć moim prześladowcom w twarz.
Wiedziałem, że zaczną walić mocniej, ale nie potrafiłem powstrzymać mojego
pogardliwego spojrzenia.
Twarz pijanego żandarma zrobiła się purpurowa od złości,
krzyknął do swojego koleżki, aby tu podszedł i przytrzymał na chwile bat. Ten
początkową marudził, ale znał kolegę dobrze i postanowił zrobić mu przysługę w
postaci częściowego wypełnienia swoich obowiązków. Purpurowy zaś zamachnął się
i uderzył mnie w twarz. Niestety pożałował tego prędko. Byłem twardszy od jego
uderzenia, co mówiło, że albo on jest słaby, albo ja za silny. Co ciekawsze to
obie były prawidłowe. Fiolet zgiął się w pół i zaczął zwijać się z bólu. Według
mnie to przesada... Niestety, też trochę to odczułem. Nieukazany ból świdrował
mój lewy policzek. Nie byłem jednak aż tak miękki, aby to okazać. Żandarm zaś
pamiętając swoje doświadczenia postanowiła kontynuować z batem i lewą ręką.
Prawa na jakiś czas na nic mu się nie przyda, złamał nadgarstek. Jego złość
była jednak na tyle wielka, że zamiast odpocząć postanowił
"pracować". W mojej głowie zaś zrodził się plan.
Ian
Akcja sprzed kilku dni nadal była przed moimi oczami.
Śniła mi się za każdym razem, gdy próbowałem spać. Bezsenność to mój nie jedyny
problem. Zostałem przydzielony, aby dzisiaj go pilnować, tego zabójcę! Dlaczego
jeszcze żyje? Czemu go nie zabili? Co jest powodem, dla którego nie pomścili
swoich towarzyszy!? Jego umiejętności? Ktoś taki nie może przecież zostać
żołnierzem! Słyszałem, że pan Neath przekaże sprawę i jej szczegóły swojemu
przełożonemu. Podobno mam mu asystować do końca sprawy, a później zdecydują co
dalej. Chcą mnie awansować? Za co? Za patrzenie jak on bez najmniejszych
zahamowań czy trudności niszczy nas i zabija naszych towarzyszy! Za naszą
bezczynność i niemoc względem jednego bandyty? Przed oczami mam widok krwi,
śmierci...
W zwiadowcach to norma, zobaczyłem ich po wszystkim.
Widzieli widok tych trupów i nawet nie zareagowali... Oni nie są ludźmi.
Człowiek nie mógłby tak lekko tego wszystkiego przyjąć. Wyrzekli się już
swojego człowieczeństwa. Czy ona również się taka stanie? Zawsze była dziwna,
czasami chłodna, ale zwykle bardzo uczuciowa. Czy to o tym próbowała mi
powiedzieć Anabel w czasie naszej rozmowy?
Po mojej
kolejnej kłótni z Yuki o jakiś głupich
zwiadowców postanowiłem się już do niej nigdy nie odzywać. Kontynuowałem te
postanowienie przez kilka dni. Moi znajomi śmieli się, że małżeństwo się
pokłóciło, a to mnie jedynie irytowało. Nigdy bym się nie ożenił z samobójcą.
Jednak ktoś próbował nas pogodzić, a była to Anabel.
- Witam-
jak zwykle ten chłodny ton, zero emocji czy uśmiechu. Pojawiał się jedynie, gdy
rozmawiała z Yuki.
- Hej-
nie wiedziałem jak z nią rozmawiać - Czegoś ode mnie chcesz?
-
Przestań gniewać się z Yuki-chan i rozmawiaj z nią dopóki możesz- wtedy nie
rozumiałem o co jej chodzi.
- Nie
wiem, o czym ty mówisz, ale jak nie masz mi nic ważniejszego do powiedzenia, to
będę już szedł- odwróciłem się z zamiarem odejścia, ale jej mała rączka złapała
mnie w dość silnym uchwycie. Nie wiedziałem nawet, że ma tyle siły.
- Jak
dołączy do zwiadowców, to już nie wróci - wiem, że większość umiera na pierwszej
misji, ale dlaczego zakłada, że na pewno tak będzie? - Nie ważne, czy przeżyje,
czy nie, Yuki-chan jako znamy umrze na zawsze, więc ciesz się nią dopóki
możesz- jej spojrzenie było zabójcze, jej ton głosu upewniał mnie, że w to
wierzy, więc aby nie powodować niepotrzebnie kłótni potaknąłem głową i
poszedłem się pogodzić. Udało się to dopiero po licznych przeprosinach, fochach
i przysługach z obu stron.
Teraz to rozumiem. Oni akceptują śmierć, aby przeżyć. To
przerażające i okropne zarazem. Nie potrafię tego zrobić, nie potrafię sobie
tego wyobrazić... Ale czy ja właśnie nie robię to samo, co oni? Nie próbuje
przetrwać i zapomnieć??
Neath
Gabinet kapitana Ackermana nie należał do moich
ulubionych miejsc. Znajdował on się w
miejscu dla większości ludzi nie znanym. Mimo wszystko kapitan służy tuż pod
rodziną królewską. Nikt nieproszony nie może go znać. Ostrożni zapukałem i
słysząc zaproszenie wszedłem.
Jego biuro było
takie jak on. Uporządkowane pod kilkoma względami, a cała reszta walała się bez
żadnego znaczenia. Wystrój na pierwszy rzut oka był jak każdego wyzej
postawionego żołnierza. Ten jednak
skrywał znacznie więcej tajemnic. Mimo
że dla kogoś zwykłego nie ma tu nic nadzwyczajnego, to osoby znające się na
życiu widziały tu tylko magazyn z bronią. Kapitan mógł nas zabić z prawie wszystkiego,
co tutaj się znajdowało nie uwzględniając niezliczonej ilości pochowanej broni.
Przestałem się oglądać, aby nie wyglądało to podejrzanie i zasalutowałem. Po zobaczenia znaku spocznij zacząłem mówić:
- Schwytaliśmy
złodzieja z podziemi, ale mieliśmy z nim nie lada problem. Zabił dziesięciu
naszych ludzi w czasie walki, a ponad dwudziestu ciężko poranił- zatrzymałem
się na chwilę i widząc jak kapitan mi pozwolił na dalszą rozmowę zacząłem
kontynuować- Jego manewr był wyśmienity i w znacznym stopniu wyprzedzał
umiejętności nasze i zwiadowców. Uciekł nam mimo ich pomocy. Udało nam się go
pojmać przez zaszantażowanie życiem jego przyjaciół. Poddał się prawie
natychmiastową, więc mogę wnioskować, że dobrze rozumie sytuację i bardzo
zależy mu na jego towarzyszach. W tej chwili został zamknięty w więzieniu i
przesłuchują go moi ludzie.
Na tym
skończyłem swój raport. Kapitan wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.
- Jak ma na
imię? - takie proste pytanie, a takie nieprawdopodobne... Jego siła tak bardzo
go zainteresowała?
- Niestety
jeszcze nic nie wiemy, mam zamiar za chwilę przesłuchać jego przyjaciół-
Kapitan wyraźnie się nad czymś
zastanawiał. Zaczęło mnie to intrygować...
- Rozumiem,
możesz odejść - powiedział patrząc mi
prosto w oczy. Wtedy zobaczyłem w nich iskrę i wiedziałem, że dowiem się jej
znaczenia. Skinąłem jednak głową i wyszedłem bez słowa. Nie jest to ani czas
ani miejsce.
Ian
Przerażanie, wściekłość, żal, furia,
smutek, strach…
Te uczucia towarzyszyły mi w drodze do miejsca, gdzie był
przetrzymywany nasz wyjątkowy więzień. Miałem go pilnować i spróbować zmusić do
gadania razem ze starszym ode mnie zarówno stopniem i wiekiem żandarmem o
imieniu Yashamaru. Nie wyglądał na specjalnie przejętego, widać było ogromny
spokój i brak jakiegokolwiek zainteresowania. Dla mnie każdy krok jest niezwykle
trudny. Nie rozumiem, czym tak bardzo się różnimy?
Właśnie w tej chwili doszliśmy do celi. Buło to najbardziej
obskurne, najmniej lubiane i przeznaczone tylko dla najgorszych miejsce. Metalowe drzwi stały tuż przede mną. Wahałem się. Widząc to
mój towarzysz otworzył je za mnie. W środku było troje ludzi. Z jednego z nich
leciała krew strumieniami. To była krew jednego z żołnierzy, a drugi był najwyraźniej nieprzytomny. Nad nimi stał więzień. Usłyszałem
tylko:
- Czyli nic
więcej nie wiecie? Jesteście beznadziejni, ale cóż, tak bywa. Miło wiedzieć
jednak, że są tutaj. W każdym bądź razie
wygląda na to, że mamy towarzystwo. Niestety śpieszy mi się, więc…- w jednej
chwili pojawił się przy mnie, poczułem silne uderzenie, a świat dookoła
pogrążył się w ciemności…
Rozdział piąty spóźniony, ale dzięki przypomnieniu przez Hanie dokończony i opublikowany :) Powód opóźnienia: nowe anime, które polecam Fate/ stay night Ultimated blade sword; Owari no seraph i Fate/ zero ( każdy ma dwie serie :D ) Dziękuję za uwagę i do zobaczenia :D Przy okazji jak macie mi coś do polecenia, to bardzo proszę <3 Pozdro <3 <3 <3
Kelly:...Nie powiem tego.
OdpowiedzUsuńRyuga: Jak nie chesz to nie mów.
Kelly: Naprawdę mu tego nie powiem.
Ryuga: Nikt cie do tego nie zmusza.
Kelly:...Grrrrrrry...No dobra wygrałeś. Levi jesteś mistrzem. Niewiem czy była bym w twoim stanie i stuacji a dwalić coś takiego mając świadomość, że ta cała pożal się Boże Żandarmeria ma moich przyjaciół i może im coś zrobić za to, że ja fikam szczególnie, że wiedzą że mi na nich zależy.
Ryuga: Ktoś tu się zarzekał że nic nie powie czy mi się zdawało?
Kelly:...
Rozdział mi się podobał i to nawet bardzo. Mam prośbę. Powiek zakładkę postacie bo przyznaje się bez bicia nie wszystkich poznaję po samym imieniu.
Kelly: W ogóle co jest takiego fajnego w kopaniu leżącego? Ani to nie jest zabawne, ani dobrze nie wygląda, nie wspominając nawet o tym że to nie chonorowe znęcać się nad pokonanym.
UsuńLevi: To coś dla słabych ludzi, odwraca ich uwagę od tego, jak beznadziejni są i podnosi morale, w sam raz dla żandarmerii. A co do tej sprawy, to uwolnię ich zanim zdążą cokolwiek zaczaić, skopię im dupsko i ucieknę z nimi. Problem o dziwo to zwiadowcy, na szczęście nie zajmują się takimi sprawami.
UsuńJa: Zdziwisz się,oj zdziwisz...
Levi: Coś mówiłaś?
Ja: Nie.
Levi: Irytujące stworzenie.
Ja: Człowiek dokładnie.
Levi: Skończ, bo brzmisz jak okularnica. A teraz wybacz, jestem zajęty kopaniem tyłków.
Miło, że się podobało.
A zakładkę uzupełnię później, bo mam projekt do skończenia. Pozdrawiam i do zobaczenia <3<3<3<3<3
Okeeey Levi to boss...totalny. Serio ale to chyba jego prawdziwe 'ja' jak rozumiem odzwierciedlone w opowiadaniu. I tu mam jedno cholerne zażalenie. Serio za krótkie! Myślałam, że będę czytać a czytać! A ja prawie przy końcu i ostatni mi został rozdział. Z tego, co widzę dodajesz je stosunkowo często, więc chociaż w tym nadzieja! Twoje opisy są naprawdę przyjemne! Nie owijasz w bawełnę. Jest akcja i jest reakcja. I co najważniejsze jest więcej opisów niż dialogów a to cudowne! Bo nic innego nie oddaje tak magii historii jak opisy <3
OdpowiedzUsuńTrochę tak, trochę nie. Chodziło o to, by pokazać, że zrobi naprawdę wiele, aby uratować przyjaciół, a jednocześnie nie zabił ich bez potrzeby - nie wykończył po przesłuchaniu.
UsuńA rozdziały: krótkie- pod poprzednim komentarzem obiecałam poprawę; często dodawane- w tym tygodniu nie będzie, bo przespałam cały tydzień czyt. jak nie ma szkoły, to nie wstaje wcześniej i mój grafik się załamuje; to chyba tyle <3
Dziękuję ponownie za miłe słowa, lubię opisy, lubię dialogi i lubię akcje :)